Wyprawa na Przylądek Północny z Potuptane Team

Wyprawa na Przylądek Północny z Potuptane Team

08.03.2021

Ostatni rok nie sprzyjał entuzjastom podróży. Pandemia na wielu frontach pozamykała możliwości eksploracji świata, dalekich wypraw i szybkiego przemieszczania się po całym globie. Nie oznacza to jednak, że zamknęły się wszystkie opcje - zwłaszcza dla zmotoryzowanych i nastawionych na “naziemne” podróżowanie. W ramach inspiracji, chcielibyśmy podzielić się z Wami wspomnieniami niezwykle energicznej ekipy, która zwiedziła już niejeden zakątek świata dzięki swojej pomysłowości, determinacji i czterem kółkom Land Rovera.

Znacie Potuptane Team? To wyjątkowa rodzina, której wszyscy uczestnicy - również najmłodsi - dzielą się pasją podróżowania na swoim profilu na Facebooku. Zapraszamy Was na łamach naszego bloga do zajrzenia za kulisy ich niesamowitej landroverowej wyprawy na Przylądek Północny. Inspirująca, pełna energii relacja Potuptane Team z przygody, to doskonały wstęp do tego, by samodzielnie zaplanować realizację własnego planu podróży.

Jak każdą podróż, również Potuptane Team zaczął od planowania. Już dwa lata wcześniej pojawił się pomysł na taką wyprawę, a w miarę upływającego czasu luźne plany zaczęły przeradzać się w konkretne ustalenia. Decyzje o trasie, datach, ogólnej logistyce dziecięcej, samochodowej, jedzeniowej… Przy “projektowaniu” takiej wyprawy należy pomyśleć o niezliczonej masie szczegółów.

Niemniej tak czy inaczej na trasie zwykle czeka sporo niespodzianek, więc otwarta głowa, kreatywne podejście do przeciwności losu oraz otwartość na zmiany we wcześniejszym planie - to podstawowe pozycje na każdej liście podróżnika.

Zobaczcie jak wyglądał etap pakowania:

Tak wygląda dramat w jednym akcie.

Tytuł „Geometria przestrzenna”.

Walczymy z miejscem, którego... było... przecież... WIĘCEJ!!!

Etap pakowania nigdy nie należy do najłatwiejszych, a przecież w przypadku Potuptane Team należało uwzględnić dwa ekskluzywne fotele dla chłopaków!

Po wielu przymiarkach, landroverowym tetrisie i decyzjach, co gdzie należy umieścić - nastąpił ten przysłowiowy “pierwszy krok”, który w tym przypadkiem jest po prostu… pierwszym kilometrem. Pierwszym z ponad 9000 km zrobionych w 28 dni!

A skoro o “pierwszych” rzeczach mowa, to należy wspomnieć, że Potuptane Team swoją trasę rozpoczął od Litwy, Łotwy i Estonii. Biwakowanie, namioty, plenerowe jedzenie - wszystko to, czego należało się spodziewać, a jednocześnie każdy dzień był jak odrębna przygoda.

Oto jak wygląda jeden z piękniejszych postojów na tej trasie.

Orzeł wylądował! Jesteśmy pod Tallinem. Na razie miejscówka najlepsza z dotychczasowych więcej napiszemy jak ogarniemy młodzież

Estonię Team pożegnał w porcie w Tallinie. Po zaokrętowaniu i przepłynięciu promem trasy do Finlandii, wieczorem udało się rozbić obóz w naprawdę przyjemnym miejscu!

Anglia-Tunezja po fińsku

Na kolację parówy, herbatka i dobry humor. Wylądowaliśmy 20km od Turku na zachodnim wybrzeżu Finlandii. Dobrej nocy!

Finlandia zresztą jest naprawdę pięknym krajem. Widać to zarówno na trasie, jak i w świetnych, dobrze wyposażonych polach namiotowych, gdzie można za przyzwoite pieniądze przenocować “mniej dziko”, za to z prądem, wifi, prysznicami i placem zabaw.

Absolutnie fantastyczne miejsce. Kemping Kotkanpesa

GPS: N 61°57'21" E 25°9'0"

Za namiot + 4 osoby, samochód, prysznice, kuchnię i PRĄD bezpośrednio do namiotu do woli, zapłaciliśmy 25euro. Wifi oczywiście również. Całość położona na cyplu między dwoma jeziorami.

Tymczasem cały Team zmierzał ku kolejnemu celowi, jakim było koło podbiegunowe i Rovaniemi. Z przyjemnością oglądamy zdjęcia z tamtych rejonów, zwłaszcza jeśli na pierwszym planie widzimy takie cudo.

Potuptane miało dzisiaj kawał drogi do przebycia. Po drodze nie mogliśmy nie odpuścić wizyty w porcie Ajos nad Zatoką Botnicką. To tu cumuje słynny lodołamacz Sampo, który przez prawie trzydzieści lat kruszył lód na Bałtyku. Przed zezłomowaniem uratował go jego macierzysty port, który wykupił legendę i dziś już jako atrakcja turystyczna cumuje w okolicach Kemi.

Obóz rozbiliśmy w urokliwym miejscu, o którym więcej napiszemy jutro rano. Możemy tylko zdradzić, że łazienki są super

Teraz jeszcze budujemy domki z patyków i zwiedzamy kemping. A za moment do łóżek... znaczy do... śpiworów

Najważniejszym celem całej wyprawy było dotarcie do Nordkapp w Norwegii, czyli najdalej na północ wysunięty kawałek Europy! Każdy, kto kiedykolwiek spełnił swoje wielkie marzenie może mieć podejrzenia co do tego, jak się czuła wtedy cała ekipa. Ale - jak to na tego rodzaju wyprawach bywa - nie obyło się bez przeciwności, buntów pogodowych i spontanicznych zmian planów.

Wiele osób pukało się w głowę, gdy słyszały, że z dwójką dzieci, samochodem, z namiotem do Norwegii, taki szmat drogi. Wiele osób nie dowierzało gdy pakowaliśmy samochód i ruszaliśmy w trasę. Wszystko zmieniło się już w drodze. Na pierwszym kempingu usłyszeliśmy słowa otuchy i życzenia powodzenia. Sama wasza obecność i wsparcie dodawało sił. Dzisiaj osiągnęliśmy cel. Potuptane zdobyło Nordkapp. Tym samym zaliczyliśmy czwarty najdalej wysunięty kraniec Europy. Po trzech latach od zdobycia Hiszpanii i Portugalii jesteśmy po drugiej stronie Europy, w zupełnie innych okolicznościach, przy innej pogodzie i wobec zupełnie innych wyzwań. Teraz drugi etap podróży czyli to co umiemy robić najlepiej - pełny spontan

Po spełnieniu tego wyjątkowego marzenia cała rodzina ruszyła w dalszą drogę. Nie od dziś wiadomo, że Norwegia zachwyca przestrzeniami, słynnymi fiordami (które jedzą z ręki!), a także dziką naturą nietkniętą przez cywilizację. Zobaczcie kilka zdjęć, bo robią niesamowite wrażenie!

Zresztą w Norwegii jest cała masa miejsc, które mogłyby stanowić cel sam w sobie. Piękne, dziewicze tereny, niesamowite trasy, góry, jeziora i lasy. My za każdym razem jak wracamy do tych zdjęć, jesteśmy zafascynowani tym, w jak świetne miejsca może nas zabrać LR. Zwłaszcza trasa Trolli robi niesamowite wrażenie. Zresztą emocje widać też w każdym poście, który pojawia się podczas wyprawy Potuptane Team!

S Z A L E Ń S T W O ! ! !

Absolutna (cytując naszego potuptanego kierowcę)

MIAZGA”!

Potuptane było dziś znowu „naj”.

Przejechaliśmy naszą Dyskoteką najwyżej na świecie położoną trasę wiodącą na szczyt fiordu osiągając równo z poziomu morza tuż przy tafli zatoki wysokość 1500 m. n.p.m. !!!

Trasa była momentami przerażająca, kilkanaście stromych zakrętów, momentami urwisko tuż przy kołach, ale widoki, satysfakcja i kolejne zdobyte „naj” były tego warte.

W jeden dzień zaliczyliśmy dziś Trollstigen, Ørnesvingen i właśnie Dalsnibbe.

Finalnie po wykańczającym dniu wylądowaliśmy w malowniczej okolicy Parku Jotunheimen.

Na naszej liście mamy wreszcie nasz numer 3.

Po Lofotach, Hamningbergu nad Morzem Barentsa odkryliśmy dziś Dalsnibbę.

Dobranoc!

W związku z tym, że Potuptane Team od początku planował trasę zakładającą ogromną pętlę po północnej Europie, kolejnym odwiedzanym krajem była Szwecja, która zdaje się niespecjalnie zachwyciła Podróżników. Dalsza przeprawa poprowadziła ich do Danii, a następnie do Niemiec. Stamtąd już rzut beretem z powrotem do Polski!

I tak - po 28 dniach cała ekipa wróciła do kraju. Możemy sobie tylko wyobrazić emocje, jakie temu towarzyszyły!

Wczoraj, późnym wieczorem... Potuptane.... dotarło do pierwszego z trzech ostatnich przystanków...

Jesteśmy w Polsce!

Na razie przystanek na południu u dziadków później nasz team się rozdziela w Beskidach, a finisz planujemy w Warszawie w Niedzielę.

Tak czy inaczej udało się.

Niemal 9 tysięcy kilometrów.

8 krajów w 28 dni.

Jesteśmy wykończeni, ale szczęśliwi

Jeszcze dzisiaj pierwsze podsumowanie wyprawy.

Pozdrowienia!

Podsumowań całej wyprawy było kilka - nie należy się temu zresztą dziwić. 4 podróżników, to 4 punkty widzenia, a na samą przygodę można spojrzeć też z różnych perspektyw! Jednak niezależnie od tego, jak by na sprawę nie patrzeć - 9000 kilometrów przejechanych Dyskoteką robi wrażenie!

Zobaczcie sami pokonaną trasę i napiszcie w komentarzach, jaka jest Wasza trasa marzeń!

Warto przeczytać też podsumowania podróży związane z samym przygotowaniem i autem. To bezcenna wiedza dla każdego, kto planuje podobną podróż - niekoniecznie w tym samym kierunku. Doświadczenie zebrane przez Potuptane Team to świetna okazja, by wzbogacić własne spostrzeżenia i przemyślenia związane z planowaniem tego rodzaju wypraw.

To była jedna z największych niewiadomych. Ktoś (bo chyba stał się pełnoprawnym członkiem rodziny), bez kogo nasza wyprawa nie doszłaby do skutku, a po kim, przynajmniej według wszystkich wokół, można się było spodziewać wszystkiego.

Nasz Land Rover.

Tak jak obiecaliśmy piszemy zupełnie osobny post wyłącznie o naszym domu na kółkach, naszym przyjacielu, który chronił nas przed deszczem, wiatrem i zimnem, który wbrew wszystkim czarnym wizjom dał radę dowieźć nas tam i z powrotem. Bez zająknięcia.

To zdecydowanie samochód pomyślany pod tego typu wyprawy. Trzecia odsłona Discovery i chyba jego nazwa najbardziej nam odpowiada, bo my też jesteśmy odkrywcami.

Przed wyjazdem przeszedł pełny serwis z zaznaczeniem dokąd jedziemy i jaki charakter będzie miała nasza trasa. Wymieniono filtry, oleje, klocki i sprawdzono poziomy innych płynów. Dyskotekę wyposażyliśmy w szereg delikatnych modyfikacji.

Bagażnik wyprawowy, taki, który pomieści wszystkie nasze graty. Z racji, że postanowiliśmy zabrać ze sobą jedzenie w postaci makaronów, konserw, kaszek, słoików, soków, mleka i tryliona innych rzeczy - zaopatrzyliśmy się w kufry wyprawowe Plano. Do tego na dach powędrowały kanistry na wodę do picia i awaryjnego prysznica, kanister na paliwo, zapasowe koło, stolik turystyczny i wózek.

Bagażnik w środku został przebudowany przez naszego Potuptanego kierowcę. Ceny na rynku za gotowe zabudowy są zaporowe, więc przy odrobinie umiejętności stolarskich powstały duże szuflady na ubrania, skrytki na śpiwory i materace oraz awaryjne miejsce do spania dla najmłodszych podróżników gdyby temperatura na dworze spadła poniżej akceptowalnych wartości.

Jednym z najważniejszych gadżetów była bez wątpienia markiza, którą rozkładaliśmy gdy tylko istniała groźba deszczu.

Z informacji czysto technicznych. Nasza Dyskoteka ma już na liczniku niemal 300 tysięcy kilometrów i niejedno widziała. Spalanie na całej, liczącej przeszło 9 tysięcy kilometrów trasie wyniosło 9,5 litra ON, co przy wadze ponad 3,5 tony, oporach powietrza zapakowanego dachu, stromych podjazdach, serpentynach i oponach AT, jest niezłym wynikiem.

Z racji tego, że jechaliśmy w pojedynkę nie bawiliśmy się też w ekstremalny offroad, ale kilka razy pozwoliliśmy sobie na delikatne szaleństwo po plażach i zboczach fiordów.

W trasie nie wydarzyło się absolutnie nic niepokojącego. Nasz Land Rover spisał się bez zarzutu. Po powrocie do domu obiecaliśmy mu, że z nami zostaje. Do samego końca.

Teraz czas na mycie i odkurzanie piasku znad Morza Barentsa, błota z Nordkappu i kurzu z Lofotów. No i oczywiście ciastków, soczków, batoników i innych substancji niewiadomego pochodzenia

Dla dociekliwych zamieszczamy również post związany z cenami w Skandynawii. Nie jest tajemnicą, że zarówno Norwegia, jak i Szwecja to kraje, gdzie wszystko jest o wiele droższe niż w Polsce. Niemniej są pewne sposoby na to, by przeżyć za przyzwoite pieniądze, a dobrze przygotowany Land Rover pomieści naprawdę sporo zapasów przywiezionych z Polski lub kupionych w innych krajach, gdzie ceny są bardziej przystępne. Przeczytajcie, czego się spodziewać - mogą to być cenne informacje dla każdego, kto planuje wyprawę na Północ.

Norweskie ceny… Rzeczywiście ceny za artykuły spożywcze potrafią przyprawić o zawrót głowy. Ale na spokojnie i po kolei. Najważniejsze i tak było paliwo. Litr ropy kosztował ok. 1,6 euro (15.00-16.00 NOK), czyli niecałe 7 zł. Pieczywo - zależy od sklepu i rodzaju, jak wszędzie. Za bochenek trzeba liczyć ok. 3 euro. Czteropak małych jogurtów można kupić już za ok. 2 euro (18 NOK). Kiełbaski na grilla (wyglądają jak nasze parówki) kosztują ok. 40 - 50 NOK za paczkę (sztuk chyba 8), kiełbasa grubością przypominająca naszą, ale smakiem zupełnie nie - 50-60 NOK za ok. pół kg. Jajka - ok. 50 NOK (za 10 szt.), pierś z kurczaka (120 NOK za kg). Różnica jest. W cenie, ale i w smaku. O ile kiełbasa była słaba, zmielona jak mięso w parówce, o tyle jajka, wołowina (nie pamiętam ceny, dlatego pominęłam) - w smaku rewelacyjne.

Bilety wstępu:

Alta Museum - normalny 115 NOK

Wjazd autem na parking Nordkappu dla czterech osób (nie wiem jakie są taryfy, czy są ulgi dla dzieci) - zapłaciliśmy 550 NOK

Muzeum w Narwiku (Narvik War Museum) - normalny 100 NOK

promy - ok. 150 NOK - dzieci do 4 roku życia przejazd miały bezpłatny.

Campingi - od 120 NOK (tak! rabat za narodowość, na campie u Polaka do 380 NOK - na przykład pod Trondheim, tam nawet za hasło do Internetu trzeba było zapłacić, nigdzie indziej nam się to nie zdarzyło.

W Finlandii - spotkanie ze św. Mikołajem bezpłatne, ale jeśli chce się otrzymać pamiątkowe zdjęcia (dwa) i film (jeden) to trzeba zapłacić 40 euro. Nie, nie można sobie zrobić samemu zdjęć

 

My - niezmiennie - jesteśmy wielkimi fanami podróży Land Roverem. Na specjalne miejsce w naszym sercu zasługują te ekipy, które na pokład zabierają dzieciaki. Uważamy za ogromną wartość pokazywanie młodym, którzy za paręnaście lat będą dorosłymi ludźmi, jaki jest świat, że warto go odkrywać i eksplorować, ale jednocześnie szanować i dbać o niego. I, umówmy się, taka wyprawa z maluchami to ogromne wyzwanie: logistyczne, organizacyjne i emocjonalne. Możemy sobie tylko wyobrazić szereg trudności, jakie stanęły przed Potuptane Team, a których nie znajdziecie na łamach fejsbukowego profilu. W końcu pewne rzeczy zawsze zostają w rodzinie :)

Jeśli zainteresowaliśmy Cię tym artykułem i chcesz prześledzić dzień po dniu opisaną wyprawę, wszystkie odwiedzone miejsca i zobaczyć o wiele więcej zdjęć to zajrzyj na fanpage Potuptane: https://www.facebook.com/potuptane

A jeśli chcesz podzielić się wspomnieniem ze swojej landroverowej wyprawy, to nie wahaj się ani przez chwilę. Prześlij nam swoją relację – może stanie się inspiracją dla wielu z nas do pierwszej, albo kolejnych podróży.

Autor: Zespół Landstore